Rozpoczynamy dzień od metra. Na początek spacer po historycznej części. Dopiero oswajamy to miasto. Pierwsza kawa. W okolicy hali targowej, gdzie kiedyś handlowano tkaninami robi się fajnie. Przyjemny dziedziniec z fontanną, piaskowe mury. Gotyckie formy. Bawimy się we wnętrzu, karmimy Jasia.. idziemy do hali targowej i jemy bagietki z wędlinami, pijemy soki owocowe. Jest pysznie.
Oceanarium to dobry wybór na sjestę. Znajdujemy ożeźwienie. Oglądamy co żyje w morzu. Pawilon morza północnego jest wyjątkowo ożywczy w tym klimacie. Trafiamy na pokaz zabawy z delfinami, odpoczywamy. Na koniec dnia udaje się złapać ostatnie promyki słońca przy budynkach Ciudad de las Artes y las Ciencias. Miejsce surrealistyczne, inspirujące Tak, to dobre określenie dla przestrzeni kreowanych przez Calatravę ( tym razem we współpracy z Candelą). Widać klasyczne dla niego materiały i formy. Mam ochotę iść dalej i dalej. Spojrzeć z kolejnej perspektywy i złapać kolejny kadr. Mam wrażenie, że przestrzeń bawi się ze mną, zaprasza, ciągnie, żartuje. Rytm, powtarzalność. Zamaszyste formy, akcenty, podbicia. Wszystko jest duże i mocne. Mozaikowe ławki i murki, beton wylewanych konstrukcji, jasno turkusowa woda. Zapach rozmarynu i basenu. Cieszę się, że udało się tu dotrzeć.
kończymy dzień wyśmienitą paellą z kaczką…