Pożegnaliśmy energetyczną Malagę. Odkryciem ostatnich dni było Museo Carmen Thyssen Málaga. Okazuje się, że lubię malarstwo romantyczne. Obrazy pięknie opowiadają jak wyglądało życie w Andaluzji. Oglądając je czujesz powiew wiatru, słyszysz muzykę graną na gitarze i oklaski w trakcie tańca wykonywane przez tancerkę. Detal chust zachwyca, a palety kolorystycznej nie powstydziłby się Instagram. Potem zjedliśmy obiad w kultowym El Pimpi. To była uczta dla zmysłów. Jedzenie, muzyka, atmosfera miejsca. Wieczór spędzony nad morzem był idealnym dopełnieniem.
Malaga, wyprzedzając Bolonię trafi na pierwsze miejsce miast gdzie cudnie jest jeść.